środa, 7 grudnia 2016

Hop, hop.

Na początku swej piwnej przygody z każdej strony atakowana byłam hasłami Amarillo, Cascade, Chinook, Mosaic, Simcoe, Marynka, Lubelski, Sybilla. Brzmi nieźle, co?

Chmiele, chmiele i jeszcze raz chmiele. Ile z was było (albo jest) przekonanych, że piwo robi się z chmielu? 

Istnieje (choć nie obowiązuje) coś takiego jak Bawarskie Prawo Czystości mówiące, że do wyrobu piwa niezbędna jest woda, jęczmień (nie królujący na etykietach słód jęczmienny) i chmiel. Dzisiaj wiemy, że chmiel nie jest niezbędny. Sięgając po koncerniaczka z monopolowego u Pana Stasia można wyczuć ledwo majaczący chmiel. Ledwo! Ok? :) W tym miejscu proszę sięgnąć po Kormorana- lawendowe bezchmielowe. Ot, taki psikus.

Chmiel w piwnym świecie uchodzi za przyprawę doskonałą niczym pieprz w polskiej kuchni. Przyprawę nadającą szlachetnej goryczki piwnemu trunkowi. Obecnie, to on jest kluczem do sukcesu i to właśnie chmiel gra pierwsze skrzypce nadające piwu cały charakter i profil.

"Bierz te nachmielone!" mówili. I dobrze mówili.

Pijąc AIPA od Browaru Kontraktowego "Niezłe Rodeo" utwierdzam się w przekonaniu, że chmiel na tych skrzypcach nieźle wymiata.



So.
xxx
______________________________________

Bartek Napieraj z AleBrowaru: „Chmiel jest dla piwa tym, czym pieprz dla rosołu...".
______________________________________